czwartek, 1 lipca 2010

Zmęczeni.

 HP, James/Syriusz




Zamykasz oczy i ja też powinienem, ale nie chcę, jaki ma sens zamykanie oczu, gdy jedyne, co jest ono w stanie spowodować, to ciemność? Nie polepsza się dotyk, nic nie staje się intensywniejsze, bo nie ma w tym romantyzmu, zabił go chyba czas, staliśmy się mechaniczni i szablonowi, cały czas tak samo, tak samo ty, tak samo ja. To nie twoja wina, jedynie moja, mógłbym ci powiedzieć, ale boję się, że nie zareagowałbyś właściwie. Nie, nie boję się, ja to wiem.
Sztywnieję. Wyczuwasz to, odsuwasz się i pytasz, co się stało. Jesteś dobry, tak, jesteś doskonale dobry i głupio mi, że nie potrafię tego docenić i jeśli to pomoże, to oznajmię, że ja nie jestem dobry, ale to nic nie zmieni, prawda? A ja nie mogę już dłużej.
– To się zmęczyło – oznajmiam najprościej jak umiem; naprawdę nie umiem już inaczej.
Nie rozumiesz, James, widzę, że nie rozumiesz, twoje oczy się uśmiechają, a gdybyś zrozumiał, to byłbyś zły. Zaraz znowu zaczniesz marudzić.
– Czy ty nie możesz mówić normalnie, jak człowiek, zrozumiale? Ja tak mówię, Remus tak mówi, nawet Peter, Lily i Smark. A ty nie. Ty nie możesz i mi to przeszkadza, musisz zacząć nad sobą pracować, tak nie może być i nawet nie próbuj kontrargumentować, tylko mi powiedz, co się zmęczyło, bo nie rozumiem – zawsze wyrzucasz z siebie potok słów; czy potrafiłbyś inaczej? Pewnie nie.  Ja nie mówię prawie wcale. Pasujemy do siebie.
– My się zmęczyliśmy. Nasz związek czy jak to nazywasz – oznajmiam i mój głos wydaje się niższy niż zwykle. Mugolski alkohol okazuje się mocniejszy od naszego. Wszedł w krew i moja twarz się żarzy. Coś powoduje szczerość, niechęć do powstrzymywania myśli. I to podobno nazywa się wódka, ktoś ją dostał na urodziny.
– Ty się zmęczyłeś – jest to najkrótsza wypowiedź, jaką słyszę od ciebie od miesiąca. W zeszłym miesiącu powiedziałeś ‘dzień dobry’ dyrektorowi.
Chcesz kłamać, tak, chcesz kłamać, moja matka też to lubi i kuzynki też, i ja umiem w tę grę grać doskonale, więc proszę, nie zaczynaj. Ty myślisz wiele rzeczy, myślisz, że to ty jesteś najlepszy, że potrafisz lepiej ode mnie, ale to mnie zniszczono i istnieję. Gdybym cię nie kochał, może pozwoliłbym ci o tym wiedzieć.
– My. Ja i ty. Nie inaczej – tak, mam rację, to nie ja popełniam błędy, powinieneś wiedzieć, ale nie wiesz, czasem mi o tym przypominasz; nigdy nie przestaje boleć.
– I co z tego? – James, za każdym razem, kiedy ja jestem smutny, prawdziwy i nietrzeźwy, tobie zamyka się mózg. To nie pasuje, to nie współgra, nie, nie, nie, nie, nie, nie, spójrz na mnie James, chcę, żebyś na mnie spojrzał, ale ci tego nie mówię, domyśl się sam albo nie domyślaj się i nie patrz, to przecież nie test, nie możesz tego oblać. Ani zaliczyć.

I wracamy do punktu wyjścia, nie zamykam oczu, chociaż bardzo się zmuszam, jakbym zapomniał już jak to się robi. Ty nie. Ty doskonale wiesz jak, twoje powieki są zamknięte, nie widzą, delektują się, moja rola sprowadza się do zamykania i otwierania, delikatnego muskania i to wychodzi, ale ręce nie chcą się poruszać.
To nieważne, wewnątrz jesteś kobietą, bardzo zakochaną kobietą, w dodatku we mnie, więc postępuję z tobą jak z kobietą. Ty nic nie wiesz o niczym, o mnie, a ja ci nie powiem, nie zamierzam, nie chcę, bo zareagowałbyś; nie lubię reakcji. Nie, nie boję się, twoje spostrzeżenia się mylą. Ja kłamię najlepiej, wspominałem już. Znasz mnie tyle lat James i nie wiesz; nie znam świata z twojej perspektywy ale on się różni, prawda? Bardzo się różni i to boli, bo może zniszczono cię bardziej ode mnie( ale nie wierzę) i  to wszystko przez to.
Pozwalam rozpinać ci moją koszulę, nie otwierasz oczu i całujesz nadal a ja oddaję. Masz wprawę James, tak, masz wprawę i dobrze, że masz, bo ja też. Przejeżdżasz rękami po mojej skórze, raz, drugi i trzeci, wiele razy, trafiasz na czuły nerw i powodujesz, że przez chwilę drżę.
Nie wiem, kiedy pozbyliśmy się ubrań, to teraz bez znaczenia, prawda? Całujesz i ja całuję, a twoje ręce, one poruszają się o zbyt szybko, powodują, że dochodzę o wiele za wcześnie. Ty też.
– Wcale się nie zmęczyliśmy – oznajmiasz zdyszany.
Wcale. 
Gdybym cię nie kochał, James, to bym ci powiedział o sobie prawdę. Na pewno.